do suchatowki przez las, potem do poligonu, na ktorym strzelali i szosa 250 do tazyny, potem do otloczyna, gdzie buduja autostrade. o dziwo na budowie jezdza ciezarowki z irlandzkimi rejestracjami i z kierownica po drugiej stronie. ciekawe czy kierowcy to tez irlandczycy.
z otloczyna do waluszewa, a ze bylo tylko 4 km do ciechocinka to wybralem sie pod teznie.
wejscie platne a ciechocinek to chyba stolica polskiego kiczu. na kazdym rogu gra diskopolo i jest stragan z plastikowym rozowym gownem.
kiedy zastanawialem sie gdzie by tu pojechac zadzwonila zona z informacja, ze dziecko chore (38,6 st) i musze na 15 byc u lekarza wiec czerwonym szlakiem wrocilem do domu. to chyba najgorszy szlak w promieniu 300 km.
wyszedlem o 10:45 i miala byc fajna wycieczka. juz po kilometrze zorientowalem sie ze zapomnialem kasku poza tym za zimno mi wiec wrocilem do domu. potem zgubilem sie na podgorzu i przez 15 minut szukalem odpowiedniego wiaduktu nad obwodnica. i tak wjechalem w zly, bo chcialem jechac poligonowka. w koncu dotarlem do niej gdzies na poligonie. okazalo sie ze co jakies 100 m ktos rozsypal kupy zwiru w poprzek drogi. dojechalem do szosy i wracac chcialem droga przeciwpozarowa nr 11. wjechalem w jakas zla, piaszczysta, rozjezdzona traktorami, na ktorej latwiej sie prowadzilo niz jechalo, w koncu sie wkurzylem i na chama przez las dotarlem do jakiejs innej, po czym po 2-4 km wyjechalem na plot okalajacy obowdnice. do tego ciagle wialo i bylo zimno. a mialo byc tak fajnie. a w dodatku z wycieczki na wycieczke mam coraz mniej sily. osttanio starczylo na 40 km, a teraz na 35 km.
rano mzylo, padalo i jakos nie moglem sie zebrac. w koncu wyjechalem do chelmzy, tam zgubilem sie w polach i dojechalem do Bielczyn do sanktuarium bł. Juty (1220-1260). W powrotnej drodze solidnie wiało, a nie wyglądało.